Fama głosi, że z poezją w szkole nauczyciel zawsze ma pod górę. Potoczne wyobrażenie jest takie, że mało kto rozumie poezję i co autor miał na myśli; bo jak się przebić przez gąszcz metafor, porównań, oksymoronów, anafor i innych temu podobnych znaczeniowych hieroglifów? Ja jednak myślę, że nie taki diabeł straszny jak go malują.
Moje nauczycielskie doświadczenia „w dziedzinie poezji” są bardzo różne i urozmaicone. Pamiętam wiele naprawdę interesujących lekcji, które bardziej przypominały klub dyskusyjny niż typową lekcję. Punktem wyjścia mógł być na przykład wybrany utwór poetycki o treści skłaniającej do dyskusji lub taki o szczególnie wyszukanej formie; poeci do wyboru: Cz. Miłosz, W .Szymborska, Z. Herbert, G. Apollinaire…; wymieniać by można długo; nie ma znaczenia, czy dotyczy to poezji polskiej czy obcej, dawnej czy współczesnej, chociaż młodzież, zdaje się, woli twórczość poetów współczesnych. Innym razem były to lekcje poświęcone prezentacji twórczości wybranych przez uczniów poetów; taki „Poetycki Parnas”. Dzisiaj, w dobie popularności prezentacji multimedialnych, mogą być to bardzo ciekawe lekcje, w czasie których młodzież może w pełni zaprezentować swoje umiejętności.
***
Dlaczego piszę w czasie przeszłym, czy to znaczy, że „żyjemy w czasach niepoetyckich” i przy tablicy to nie jest dobre miejsce dla poezji, szczególnie, że sami poeci mają właśnie takie obawy!
/„Przechodniu, wyjmij mózg elektronowy i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę”.
W. Szymborska , Nagrobek/
/ „O tak, niecały zginę, zostanie po mnie / Wzmianka w czternastym tomie encyklopedii / W pobliżu Millerów i Mickey Mouse. […]”.
Cz. Miłosz, Oskarżyciel/
Częstotliwość maturalnych esejów interpretacyjnych, dla których punktem wyjścia jest utwór poetycki, zdawałaby się temu przeczyć, ale poloniści wiedzą, że przyczyna jest zgoła inna. To nie miłość do poety, każe młodym ludziom wybierać „poetyckie tematy”, tylko raczej nieznajomość lektur, skazuje ich na takie wybory i męki snucia domysłów „co autor miał na myśli”, sic! Faktycznie, odnoszę wrażenie, że dzisiaj jest trudniej nauczycielowi zaszczepić miłość do poety, bo też czasy się nieco zmieniły, a i szkoła jest inna niż dawniej, zawsze jednak znajdzie się ta para oczu, parafrazując słowa Adasia Miauczyńskiego z filmu „Dzień świra”, dla których warto nieustannie powtarzać, „że Słowacki wielkim poetą był”! Mówię to całkiem serio, bez gombrowiczowskiej ironii.
***
W każdej klasie są tacy uczniowie, o których śmiało można powiedzieć, że w ogrodzie poezji czują się wyśmienicie; ich aktywność często wykracza poza lekcje, a swojej poetyckiej pasji poświęcają sporo czasu.
Ona – poetka, Weronika Nazarko, uczennica I klasy I Liceum Ogólnokształcącego.
On – interpretator poezji, Michał Chlubek, uczeń II klasy XIV Liceum Ogólnokształcącego.
Oddaję im głos; oto, co sami o sobie napisali.
Weronika:
Pisanie wierszy to jak rozmawianie ze światem wykreowanym przez samego siebie. Osobiście ustalamy reguły i decydujemy o sile wartości przekazu, co daje nam nieograniczone możliwości twórcze.
Piszę po to, żeby dzielić się sobą z innymi, poniekąd ‘sprzedaję się’ otaczającemu mnie światu, ale jest mi z tym dobrze, bo mam świadomość, że moje słowa coś znaczą, wnoszą fragment mnie do pospolitej codzienności.
Niezupełnie świadomie
Kołyszę się w poezji ramionach
Tak błogo i bezpiecznie
jej magią otulona
Poezją dla mnie jest pisanie o tym, co rzeczywiste, co bezpośrednio stanowi część mojego artystycznego JA. Nie potrafiłabym pisać o czymś, czego nie rozumiem, co jest mi obce, nieosiągalnie odległe, więc piszę o fascynacji drugim człowiekiem, o ludzkiej rzeczywistości i oczywiście o uczuciach, bez których wiersz traci na wartości.
Podchodzę do pisania jak do oddychania; bez pisania wierszy przestaję istnieć, zbyt szybki świat wciąga mnie pod swoją pokrywę i znikam bez śladu. Poezja wyciąga mnie na powierzchnię i pozwala żyć.
Ledwo siły starcza płucom, by za życia biegiem nadążyć,
wciąż gonić za nieosiągniętymi otchłani przestworzami,
by dnia którego stanąć na wpół przytomna i pożegnać siebie
Konkursy, w których biorę udział są bardzo ważnym etapem mojego artystycznego rozwoju. Z każdym następnym staję się pewniejsza i niemal czuję jak nabieram doświadczenia. Wszystkie moje próby pojawienia się w poetyckim świecie umacniają mnie w przekonaniu, że pisanie jest dla mnie ważne, i że chcę się nim dzielić z innymi. Konkursy mi to umożliwiają, wyróżnienie przez jury wiele znaczy dla każdego młodego twórcy; niezależnie od tego czy jest poetą, czy malarzem, docenienie podbudowuje i motywuje do pracy. Tak jest też ze mną.
Różnorodność konkursów na ''polskiej scenie poetyckiej'' jest bardzo duża, dają one nieograniczone możliwości wypowiedzenia się na różne tematy, nie zamykają twórcy w jednym kręgu. Możliwość wykazania się własną interpretacją świata w poetyckiej formie, naprawdę wiele znaczy dla młodego artysty.
Ruchem gwałtownych spojrzeń uświadamiam sobie jak kruchy świat na rzęsach mi się unosi
/cytaty pochodzą z wierszy Weroniki Nazarko/
***
Mikołaj:
Już w pierwszej klasie szkoły podstawowej, kiedy miałem 6 lat, zgłosiłem się do szkolnego konkursu recytatorskiego. Pamiętam, że powiedziałem wtedy jakiś dziecinny wierszyk, którego nauczyłem się samodzielnie, nawet bez wiedzy rodziców. Zająłem drugie miejsce i uświadomiłem sobie, że mogę skutecznie rywalizować z innymi. Tak zaczęła się moja wieloletnia przygoda z recytacją, która trwa do dzisiaj.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat uczestniczyłem w licznych konkursach recytatorskich, często wieloetapowych, zawsze z nagrodą lub wyróżnieniem. Dwukrotnie udało mi się zwyciężyć w rywalizacji na szczeblu ogólnopolskim, co było dla mnie, moich nauczycieli i rodziców źródłem ogromnej satysfakcji, a może nawet szczęścia. Recytacja poezji i prozy stały się moją pasją, stale podsycaną sukcesami i kolejnymi wyzwaniami. Zaraziłem nią także jednego z moich młodszych braci, który również odnosi już sukcesy. Niektórym konkursom towarzyszyły warsztaty prowadzone przez specjalistów w dziedzinie recytacji – animatorów życia kulturalnego i aktorów. Nauczyłem się od nich bardzo wiele. Recytacja jest naprawdę sztuką, której tajemnice trzeba poznać, aby móc wywierać wrażenie na słuchaczach, a zwłaszcza na jurorach. Istnieją zasady, których łamać nie wolno, a niestety zdarza się to dość często. Posłużę się kilkoma przykładami.
Niektórym recytatorom wydaje się, że wiersz należy „zaśpiewać”. Stosują zatem różnego rodzaju udziwnione techniki modulacji głosu od skrajnego, niemal niesłyszalnego szeptu po krzyk. Czasami treść wiersza rzeczywiście wymaga ekspresji, ale nie wolno jej nadużywać, nie można popadać w nieuzasadnioną egzaltację. Nade wszystko zaś, nie wolno stosować tych form ekspresji permanentnie, np. powtarzać bezkrytycznie i niezmiennie w każdej zwrotce, nie bacząc na to, jaka jest jej treść. Innym przykładem błędu recytatorskiego jest pedantyczne wręcz wypowiadanie tekstu. Dykcja jest oczywiście jednym z podstawowych kryteriów oceny recytatora, ale nie oznacza to, że każdy wypowiadany wyraz należy rozbierać na tzw. czynniki pierwsze. Niestety, wielu recytatorom wydaje się, że dbałość o dykcję upoważnia ich czy nawet obliguje do wypowiadania niektórych głosek najdokładniej jak to możliwe. Mam tutaj na myśli zwłaszcza głoski „ę” i „ą”, zarówno w środku wypowiadanego słowa, jak i na jego końcu. W recytacji nie wolno ich akcentować, a zwłaszcza wypowiadać z taką dokładnością jak się to robi w pierwszej klasie szkoły podstawowej, kiedy dziecko uczy się wymowy.
Jeszcze innym zagadnieniem jest rytm wiersza i związana z nim intonacja. Można słuchacza zanudzić na śmierć, gdy serwuje się mu nieustannie ten sam schemat dynamiczno-rytmiczny z lekkim crescendo po każdym nieparzystym i równie konsekwentnym decrescendo po każdym parzystym wersie. Złamanie tego schematu, który szczególnie natrętnie narzuca się recytatorowi w wierszach zbudowanych ze strof czterowersowych rymowanych, nie zawsze bywa łatwe. Jest jednak konieczne, jeśli myśli się o sukcesie, a zwłaszcza, jeśli myśli się o dobrym samopoczuciu słuchaczy.
Przygotowanie recytacji na odpowiednim poziomie to naprawdę ciężka praca. I nie mam tutaj na myśli opanowania pamięciowego, bowiem na nie przeznaczam zwykle nie więcej niż 10% czasu. Najbardziej pracochłonne i wymagające setek powtórzeń jest wypracowanie i zrealizowanie koncepcji wykonania. Każdy wiersz można wyrecytować na wiele różnych sposobów i każdy z nich może być dobry, jednak pod warunkiem, że pozostaje się wiernym jakiemuś pierwotnemu, konsekwentnie realizowanemu założeniu. Niestety, większość recytatorów nie ma żadnego pomysłu na to, co i jak chciałby przekazać odbiorcy. Dlatego większość recytacji to chaotyczne zmaganie się z tekstem, którego się nie rozumie, albo zrozumieć się nie chce, a różnego rodzaju tricki wykonawcze pełnią w tym przedsięwzięciu jedynie rolę zasłony dymnej. Żadna znana mi komisja konkursowa nie nabrała się na tego rodzaju substytut przekazu i nie wyróżniła jego autora.
Poszukiwanie interesujących wierszy i fragmentów prozy to pasjonujące i bardzo pouczające zajęcie. Czynię to z moim tatą, który pomaga mi później w przygotowaniach. Chociaż nie jest z wykształcenia polonistą, aktorem ani animatorem kultury, nauczył mnie bardzo wiele. Przede wszystkim jednak nauczył mnie wiary w samego siebie i tego, że tylko naprawdę ciężka praca przynosi prawdziwe owoce.
Czytanie poezji, poszukiwanie w niej głębszych treści, próby zrozumienia myśli autora niezwykle poszerzyły moje horyzonty. Poznałem także smak prawdziwego sukcesu. O to wszystko jestem dzisiaj bogatszy, dzięki podjętej kiedyś ad hoc decyzji o wystąpieniu w szkolnym konkursie poezji; decyzji , która wyznaczyła moją wrażliwość artystyczną.
Może ta fama, że poezja ma trudnej, tak do końca nie jest prawdziwa. Oczywiście, nie jest to „sztuka dla mas”, ale przecież nie musi być…, chociaż z drugiej strony, twórczość zmarłej niedawno poetki, Wisławy Szymborskiej, świadczy o tym, że poezja może być zrozumiała dla każdego /czytaj: ucznia/, może dlatego, że o sprawach, którym się nawet filozofom nie śniło, potrafiła pisać pięknie i prosto!
Zatem: poezjo… do tablicy!
|
Jadwiga Adamczewska
SO Nr 2 w Szczecinie, ul. Kopernika 16a |